menu

środa, 16 kwietnia 2014

✎ Wielkanoc + Chrzciny Młodego.



Przed nami WIELKI dzień! Już w tą niedzielę... niedzielę wielkanocną odbędzie się chrzest mojego małego rozrabiaki. Stres zaczął się już udzielać. Od paru dni nic tylko myślę, co powinnam zrobić na tą uroczystość. Jak to połączyć... Od wczoraj męczę się nad listą zakupów, która dalej jest co chwile zmieniana. ;D No masakra, łeb boli, niedziela się zbliża, a tu do końca nie jest jeszcze wszystko przemyślane. Imprezka będzie na 16/18 osób. Pierwszy raz będę musiała ugościć u siebie tyle osób! Zrobienie parapetówy dla 9 osób było dla mnie niemałym wyzwaniem, a tu proszę... dwa razy więcej osób. AAaa! Zachować spokój... zachować spokój... zachować spokój...
W każdym razie z pomocą jak zwykle przychodzą moi kochani rodzice. <3 Można powiedzieć, że połowę potraw, które będą na stole będą zrobione przez nich. Dziękuję! Dziękuję! Co ja bym bez Was zrobiła?! 
I niby połowa rzeczy z głowy, ale stres jest dalej. I pytanie - czy ja się ze wszystkim wyrobię? Szykując parapetówę - nie zdążyłam ani umyć włosów, ani się umalować. :-D Tu już tak nie wypada. 
Teraz ważne pytanie - macie może pomysły jak udekorować stół, by był akcent świąteczny i ze chrztu?? Jakie dodatki? Bo nie mam zbyt dobrej wyobraźni w tej kwestii. 
Ubranko dla Młodego kupione. Niesamowite jakie teraz śliczne ubranka robią do chrztu. Nie mówiąc o sukienkach dla dziewczynek... no normalnie jakby do ślubu szły. :-D W każdym razie zamówiłam garniturek dla synka. Postanowiłam odejść od ubranka, które w całości jest w kolorze białym jak to niby powinno się chrzcić. Białe mamy buciki, koszulę i marynarkę. A spodenki i kamizelka czarne. Mąż śmieje się, że Młody będzie wyglądał w nim jak mafiozo. :-D Ale co tam...  Świeca i szata też kupiona, choć z tym był mały Kłopot. Zamówiłam na allegro, by szata miała wypisane imię i datę. Niestety dotarła do nas szata dla kogoś innego. Na szczęście wszystko zostało już wyprostowane. :)

Teraz zostaje pytanie... Jak nasz nerwusek przetrwa całą, długą, świąteczną mszę w kościele.
O zgrozo... 


niedziela, 6 kwietnia 2014

✎ Skończyliśmy 4 miesiące!

Trochę z opóźnieniem, bo 4 miesiące Kamilek skończył 29 marca, ale cóż poradzić... zajmowanie się takim kochanym malcem jest bardzo absorbujące i czasem nie ma czasu na bloga. 
A co u niego? Z każdym dniem zadziwia nas coraz to bardziej. Największymi sukcesami ostatnio jest przewracanie się z plecków na brzuszek - i to całkiem sprawnie mu to idzie. A gdy leży na brzuszku zaczyna trochę pełzać. Parę cm mu się uda przepełzać do przodu. Zawdzięcza to swoim silnym nóżkom, którymi dzielnie się odpycha unosząc pupcię do góry. Rączkami natomiast jeszcze nie umie sobie pomóc i nie wie co z nimi robić. Ale grunt to się nie poddawać i mimo wszystko pełzać przed siebie. ;-D Oprócz tego cudownie dostawać z nim ataku śmiechu! Potrafimy się tak śmiać nawet parę minut. Cudowne uczucie. Uwierzcie, że nawet przy największych nerwach taki malec jak zaczyna się śmiać do mnie to o wszystkim zapominam. Raz nawet śmiałam się poprzez łzy. No po prostu nie wiem, jak my wcześniej żyliśmy bez tego małego Szkraba. Oprócz tego niedawno zmieniliśmy garderobę na rozmiar 68, a coś mi się wydaję, że za niedługo będzie trzeba już wchodzić w 74. Tak rośnie! Mamy coraz to więcej kilo żywego szczęścia. <3 I choć powoli okazuje się, że to typowo synuś tatusia, to i tak go kocham. Obu ich kocham. ;-)
Skaza białkowa Młodego nadal trwa. Choć jest już o niebo lepiej. Okres, gdzie był strasznie marudny, obsypany i cały czas się drapał - miną. Dermatolog zapisał nam fajny krem nawilżający niwelujący uczucie swędzenia. Oprócz tego podaje mu probiotyk - Laptopic z czym na początku był problem, ponieważ miesza się to np z mlekiem matki i podaje malcowi. Mój synek na początku nie chciał w ogóle pić z butelki i musiałam mu podawać łyżeczką. Ile się przy tym namęczyliśmy to nasze, a i tak połowe Kamyk wypluł. ;-D Na szczęście po wielu próbach zaczął pić z butelki i wypija całą dawkę. Skóra jest w znacznie lepszym stanie, Mały się już tak nie drapie, a co za tym idzie... mamy spokojniejszy sen. ;-) Gorzej jedynie z moją dietą. Są momenty, w których przechodzę kryzys. Ręce mi się trzęsą jak widzę coś pysznego, co bym zjadła, a nie mogę. No poważnie! Tak jak dziś, gdy widziałam w sklepie moje ulubione truflowe zajączki wielkanocne - nie wiedziałam co z sobą zrobić. A jak pomyślę, że na Chrzcinach nie zjem tortu to mega smutna się robię w momencie. Coraz częściej myślę o zakazanym jedzeniu i ślinka leci. Może pomyślicie, że przesadza, ale ja zawsze lubiłam sobie zjeść. Np jajka! Jadłam ich ok 10 tygodniowo. Taka jajcara byłam! Nawet z przyjaciółką się śmiałam, że zawsze na urodziny zjadam jajecznicę z tylu jajek ile mam lat. ;-D A teraz? Święta idą, a tu zero jaj. I to informacja potwierdzona, ponieważ ostatnio z nadzieją, że może na jajka Młody nie jest uczulony zjadłam trochę jajecznicy. Efekt? Wysypka. Wczoraj wieczorem próbowałam natomiast mleko kozie i czekam na reakcje. Jeśli nic mu nie będzie pierwsze co zrobię to domowy budyń! I tak mi się wydaje, że moje plany rocznego karmienia piersią legną w gruzach. Myślałam, żeby chociaż dociągnąć do końca wakacji, ale też nie wiem czy mi się to uda. W każdym razie mężowi zapowiedziałam już, że jak skończę karmić zabiera mnie na wielki puchar lodów z owocami, bitą śmietaną i polewą czekoladową. ;-D

Z nowości - za nami pierwsza noc bez Kamila w pokoju! Zakupiliśmy elektroniczną nianię i przeprowadziliśmy go do swojego pokoiku. Mimo, że było wszystko słychać nawet jak się wierci to i tak chodziłam cały czas do niego sprawdzać, czy wszystko w porządku. Ale i tak całkiem nieźle to zniósł. Spał ładnie. A ja dziś już jestem spokojniejsza. :) 

Ostatnio na blogu wstawiłam filmik, jak Kamuś wychodził sam z fotelika. Jak raz wyczaił tak zaczą to robić non stop. Dlatego też zaczęłam go zapinać pasami. jednak mój synek jest na tyle sprytny, że mimo wszystko znalazł sobie nową formę aktywności w foteliku: