menu

niedziela, 23 marca 2014

✎ "Mamo, bądź kobieca" - etap drugi.

Zaczął się etap, którego obawiałam się najbardziej - Mama pracuje nad swoją sylwetką. Jest to temat, który obiecywałam sama sobie wcielić w swoje życie zaraz po zakończeniu połogu. Ehe... obiecanki cacanki. :-D I tak się cacałam aż do teraz. Wiecznie było 'od jutra' lub 'od poniedziałku', 'jeszcze nie, bo mieszkanie za małe i nie ma miejsca na ćwiczenia', a gdy wprowadziliśmy się do większego to wiadomo no... 'porządki', później 'a bo coś boli' lub 'bo jestem nie wyspana'. I tak się wlekło... wlekło... wlekło... a brzuszek jak był bez formy tak zostało do tej pory. 
Wraz z poniedziałkiem przyszedł czas, w którym głupie wymówki trzeba było odstawić na bok... najlepiej jak najdalej. I tak przy obecnych trendach padło na Ewę Chodakowską - wielką zbawczynię i pogromcę dużych brzuszków, cellulitu i masywnych ud. Tak więc od poniedziałku jestem TRENDY, bo trenuję sobie z Ewcią. Hmm... chociaż na początku nie można było nazwać tego treningiem. To było coś w stylu tego:
(mojego zdjęcia nie będzie. To byłaby kompromitacja ;-D)


Tylko ja padłam po jednej minucie rozgrzewki!!!! Gdzie ta kondycja ja się pytam?! I to nie jest śmieszne. Klnełam jak szewc 'rozgrzewając się' i słuchając Ewy jak to mówi, że to jest jej ulubiona rozgrzewka i moja też będzie. :-D Dobrze, że wygoniłam męża z pokoju, bo miałby ubaw ze mnie chyba z rok czasu. Tak więc po poniedziałkowej rozgrzewce przystąpiłam do oglądania w pozycji leżącej serii 6minutówek Ewy. No co? Najpierw trzeba było się z tym opatrzeć, nie? ;-)
We wtorek zmotywowana do dalszych działań przystąpiłam znowu do rozgrzewki. Nie poszła mi ona wiele lepiej. Dotrwałam do końca w tym, że co chwilę przerywałam ćwiczenia przez słabość swoich mięśni... jeśli w ogóle takowe posiadam. W każdym razie przystąpiłam również do 6minutówek. Nie nazwałabym tego również treningiem. Raczej próbowaniem wykonania choć jednego powtórzenia z każdego ćwiczenia, z każdego filmików. Wykonałam może 40% ćwiczeń. Reszta to była porażka... Albo nie mogłam utrzymać równowagi, albo ręce nie wytrzymywały. Tak, tak... o dziwo najsłabsze okazały się moje ręce/ramiona. O dziwo, no bo jak to? Codziennie znoszę/wnoszę wózek na 2 piętro, noszę 6 kilogramowe szczęście więc jak to możliwe, że ręce padają?! 
W środę przerwa... no bo wiecie... zmęczona byłam, taki dzień. :-D
W czwartek znowu próby wykonywania ćwiczeń. Tym razem pozwoliłam mężowi przebywać w pokoju, ale pod warunkiem, że nie będzie patrzył. Zresztą.. nie byłoby na co patrzeć. Chyba, że na zwłoki leżące na kocyku po wykonaniu paru ćwiczeń. Ale! Zauważyłam taką małą poprawę! Taką ciut, ciut! ;-D
W piątek odechciało mi się ćwiczeń. Nie było siły. Tak więc mówię do męża:
-Chyba dziś nie ćwiczę... nie mam siły, ani ochoty...
-No Misia... nic na siłę..
-Kurczę! Miałeś mnie zmotywować!
-Aaaa... no to sorry... to wypad z łóżka, zakładaj dres i do ćwiczeń. 
-Nie no... dziś mi się naprawdę nie chce..
-Nie, Miśka, do ćwiczeń!
-Ale nie... dziś mogę mieć przerwę... jeszcze muszę garki pomyć i w ogóle...
-Nie ma! Bądź kurde konsekwentna w tym co robisz! Blebleble...
I tak o to... z lekkim foszkiem i z myślą 'po co ja mu kurdę kazałam siebie zmotywować?!' ubrałam się w dres i niechętnie przystąpiłam do ćwiczeń. A po ćwiczeniach... małe sukcesy... większa ilość powtórzeń i wielka wdzięczność do męża, że mnie wygonił do roboty. :-D
Sobota - luz. Obiecałam ćwiczyć sobie minimum 5 razy w tygodniu, tak więc odpadła środa 'bo zmęczona' oraz sobota 'bo dziś mam 24 urodziny'. To jest chyba ważny powód. ;-)
A dziś kolejny dzień ćwiczeń! I wierzę, że kolejne sukcesy! I tak zamierzam wałkować te 6minutówki, aż bez problemu będę w stanie wykonać je wszystkie. Gdy to kiedyś nastąpi... przejdę do Skalpela, później Skalpel 2 i Skalpel Wyzwanie. Plany piękne, ale wierzę, że takim motywatorem, z którym dzielę swoje łoże - dam radę. Cały ten projekt zmotywował mnie do rozpoczęcia, a dzięki niemu zakończy się to sukcesem. <3

środa, 12 marca 2014

✎ Uczulenia Młodego i Mamuśka na mega diecie.

Od dzisiaj przechodzę na dietę - chleb ciemny z margaryną (bez żadnego mleka, serwatek etc) i woda + jakiś indyk lub kurczak na parze, bo to chyba bezpieczne. Myślę, żeby do końca tego tygodnia tak przeciągnąć, bo już nie mam innych pomysłów, by Młodemu nic nie było. Jak nie wysypka to sraczka i na dodatek lekko zielonkawa i rzadka, albo ulewanie i to duże - pod ciśnieniem. Wiecznie coś.  
Tak jak ostatnio pisałam, lekarz zdiagnozował skazę białkową. Tak więc odstawiłam mleko i wszelkiego rodzaju jogurty, serki, jajka i wszystko co posiada w swoim składzie mleka, serwatki, białka w proszku etc. Żadnej sklepowej wędliny, żadnych słodyczy i ciasteczek... Co jadłam? Ciemny chleb, margarynę, kiełbasę wędzoną przez tatusia, kurczak lub indyk na parze, czasem wieprzowinka, naleśniki bez jajek i mleka, dżem malinowy, banany, jabłka, marchewkę, buraczki, wafelki ryżowe, jaglankę, słonecznik, ketchup, ciasto z karobem (bez jajek) pieczone przez moją mamę, chałwę, jaglankę. I dalej coś nie tak.
Wyczytałam, że przy skazie białkowej nie wolno nic z kakaem, ale można chałwę jeść. Tak więc zaspokajałam swój apetyt na słodkie tymi właśnie batonikami. Później okazało się, że chałwa z sezamu - a sezam uczula. Odstawiłam. Jabłka i marchew - podobno najbezpieczniejszy owoc i warzywo, później okazało się, że jakaś mama pisała o tym jak jej dziecko miało według lekarza skazę, a okazało się, że ma uczulenia na jabłka i marchew. Nosz kurka. Kiełbacha swojska tylko z wieprzowinki - ale z czosnkiem. Załamka. Ketchup - niby przetworzone pomidory, ale jednak ponoć uczulają też więc no. Dżem? Ma cukier - cukier też fuj dla matki karmiącej. Jadłam paczkę wafelków ryżowych z Lidla dziennie - wczoraj patrzę na skład - 1% sezamu. No matko! Co tu jeść? Załamka. 
Zastanawiałam się już nad odstawieniem od piersi i przejście na mleko modyfikowane, żeby Młodemu tylko pomogło. Ale nie chcę. Powalczę jeszcze. Choć nie wiem, czy takie ubogie jedzenie będzie dobre dla syna. W każdym razie dodatkowo oczywiście biorę witaminki i DHA. Później to będzie dodawanie po jednym składniku i obserwowanie. Trzeba być cierpliwym. Tylko jak tu poradzić sobie ze swoim apetytem? Im mniej mogę jeść tym bym jadła coraz częściej. Najchętniej cały czas bym coś chrupała! Chce mi się jeść i jeść i jeść... a tu ni mo co. O zgrozo!

Coś bardziej optymistycznego:

"Tak zjadam swoją rączkę."


"Co ta mamuśka mi znowu robi?"


A tu filmik, który przedstawia jak mój pierworodny złazi sam z bujaka:

Przynajmniej widać, że mimo wszystko ma chłopaczek dużo siły. :) 

sobota, 8 marca 2014

✎ "Mamo, bądź kobieca" - Mama odpuszcza zbędne obowiązki.

Projekt "Mamo, bądź kobieca" czas zacząć!

Etap pierwszy to "Mama odpuszcza zbędne obowiązki" - data do tego idealna! Bo kiedy jak nie dziś odpuścić sobie większość obowiązków? W końcu dziś dzień kobiet! Tak! Tak! Nasz dzień! Po co więc zaprzątać sobie głowę sprzątaniem, praniem, gotowaniem? Powinnyśmy leżeć i pachnieć! Oczywiście pomijając obowiązki związane z naszymi maluszkami... ale to już dla nas sama przyjemność, co nie? <3

W związku z powyższym dziś postanowiłam całkowicie odpuścić. Po nocy nie przespanej najpierw starałam się jak najdłużej byczyć w łóżku. Po godz. 7 opiekę nad Kamykiem przejął mąż. Zawsze to dodatkowa godzina snu, bo później zaczął marudzić i choćbym chciała to spać się nie dało. :-) Później mąż poszedł z psem, a ja zaczęłam przebierać małego. Nagle poczułam na ramionach lodowate ręce, obróciłam się, aby wyskoczyć z pyskiem, ale widok męża z kwiatami od razu mnie uspokoił. :-) No i co dalej robić - posiedzenie w łazience, poświęciłam na to więcej czasu niż zawsze. A co! Potem spacer i na koniec odwiedzanie rodzinki z kwiatami. Co dziś zrobiłam z obowiązków domowych? jedynie pomyłam garki. Odpuściłam nawet ścielenie łóżka i gotowanie obiadu. Spokojnie - nie głodowaliśmy - zakupiony został kurczak z rożna. :-D I tak dzień nam się leniwie toczy do teraz. Żeby tak więcej było takich dni... można na prawdę wypocząć. :-) 

PS. jeszcze można zapisywać się do projektu!

środa, 5 marca 2014

✎ Skończone 3 miesiące!

3 miesiące życia Kamilek skończył powiedzmy 28 lutego. Powiedzmy - bo luty w tym roku nie ma 29 dni, a właśnie 29 miał je kończyć. To już ćwiartka roku, albo dopiero. Do dwóch miesięcy wydawało mi się, że czas zapiernicza w tempie ekspresowym, że dopiero co wrzeszczałam na porodówce i ściskałam dłoń męża do zasinienia palców, a tu już tyle czasu nasz synek jest z nami. Teraz odczucia już inne. Wydaje mi się, że Młody jest z nami już całe wieki. No co najmniej pół roku! A tu dopiero 3 miesiące. Wypełnia sobą całe nasze życie. <3

Przed nami załatwianie chrztu. Prawdopodobnie odbędzie się on w pierwszy dzień świąt, ale wszystko okaże się w czwartek po wizycie w kościele. :)

Ostatnio byliśmy na drugiej szczepionce. Tym razem musiałam iść z nim sama. :( Za pierwszym razem był z nami tatuś, który dzielnie trzymał synka przy szczepione, gdy mama się odwróciła i prawie mdlała. Młody zniósł to dzielnie - rozpłakał się na 5 sekund i tyle go słyszeli. Tym razem było całkiem inaczej. Chyba wyczuł nerwy mamusi i jak przy badaniu przez lekarza uroczo się uśmiechał i miał dobry humor, tak przy szczepionce jak się rozryczał tak się nie dało go uspokoić. Na chwilę robił się spokojniejszy, gdy brałam go na ręce. a gdy chciałam go odłożyć do wózka tak od razu ryk. Trwało to chyba z 10 minut zanim uspokoił się całkiem. Szczerze mówiąc - byłam cała posrana za przeproszeniem. Na szczęście jakoś to przeżyliśmy. Kamil do końca dnia był bardzo płaczliwy, ale na szczęście mu przeszło i obyło się bez gorączki. 

Po 3 miesiącach u Kamila:
-waga: 5700g, wzrost: ok 62cm
- ślini się i to strasznie! 
-wkłada rączki do buzi i je gryzie
- chwyta przedmioty, które wkłada mu się do rączki 
- po chwyceniu gryzaka do rączki kieruje go od razu do buzi - coraz częściej trafia celnie no i ładnie go mulda i gryzie (chyba jeszcze za wczas na ząbki?)
-zwraca głowę w kierunku głosów
- już nie zaciska tak pięści
- gdy się mu poda misia - żółwia bacznie się mu przygląda i dotyka, czasem chwyci i rzuci nim
- leżąc na brzuchu i opierając się na przedramionach trzyma główkę wysoko podnosząc również klatkę piersiową minimum minutę, jak ma dobry humor to i nawet parę minut
- przewraca się z brzuszka na plecy
- kopie nóżkami jak gdyby ciągle gdzieś biegną
- reaguje uśmiechem na uśmiech
- gdy leży na plecach - opierając się na stópkach podnosi pupkę do góry - zazwyczaj gdy się denerwuje (będzie miał chłopak charakterek)
- coraz więcej słychać nowe dźwięki i łączenie sylab
-jest coraz bardziej czujne - np podczas karmienia, gdy słyszy jakieś głosy odwraca się od piersi (często również przerywa karmienie, by popatrzeć na mamusie i się ślicznie do niej uśmiechnąć lub coś powiedzieć - cudowne uczucie)
- leżąc lub przy karmieniu składa rączki jedną na drugą lub jak do modlitwy

Po 3 miesiącach u mamusi:
-wróciła do dawnej wagi! 
Niby się cieszę, ale nie da się ukryć, że trzeba popracować nad brzuszkiem. Cóż... nie będę oryginalna pisząc, że to tej roboty zatrudnię Chodakowską. Taka teraz moda, no. ;)

Tak podnoszę główkę!



A tak gryzę! 



PS. Zachęcam do wzięcia udziału w ciekawym projekcie, w którym osobiście biorę udział. :)




niedziela, 2 marca 2014

✎ Wyniki rozdania!!!!!

Witam wszystkich!
Nie będę owijała w bawełnę - będzie krótko i na temat.

Niektórzy z Was nie dotrzymali podstawowych warunków wzięcia udziału w rozdaniu... ale co tam, Wasza strata. ;)

A oto WYNIKI:




Serdeczne gratulacje!!! ;*
Na maila wysyłam wiadomość o wygranej i czekam na adres do wysyłki! ;)