Tak, tak... mój syn odziedziczył po mnie skłonności do alergii. Choć nie życzę mu, żeby w przyszłości przełożyło mu się to na alergię na pyłki tak jak mam ja.
Alergię mam odkąd pamiętam. Na co? Jakieś francowate pyłki, które zaczynają się w maju i kończą na przełomie lipca/sierpnia.Według kalendarza alergika będą to trawy. Dokładnie nie wiem. Co roku, gdy dopadają mnie dolegliwości alergiczne obiecuję sobie, że zaraz na jesień zrobię sobie dokładne testy na jakie pyłki jestem uczulona, abym mogła coś na to zaradzić. Niestety... na obiecywankach się kończy. Wraz z zakończeniem alergii kończy się również pamięć o niej i jesienią żyję tak, jakby jej nigdy nie było... aż do maja kolejnego roku.
W tym roku jednak alergia mnie wykańcza! Kicham, smarkam, kicham, smarkam... i tak na przemian. Gdzie w tak napiętym grafiku zmieścić opiekę nad Młodym?! NIEalergicy nawet nie zdają sobie sprawy jakie to trudne. Jedyny plus, to, że nie czuć zapaszków pieluch i na tym się kończy. Bo jak np. trzymać bezpiecznie dziecko na rękach, gdy nagle dostaje się ataku kichania? Jak się z nim bawić, gdy gdy większość czasu poświęcam chusteczkom higienicznym? Jak się nad nim nachylić, gdy z nosa leci....
Najgorzej jest jednak nocą. Jak nakarmić usypiające dziecko, gdy nos woła o chusteczkę, a usta najchętniej by kichnęły parę razy??! Ostatniej nocy była tragedia. Jak na złość Kamilek budził się w nocy dość często. Nie wiem co mu się to dzieje, ale przez sen tak wędruje po tym łóżeczku, że wiecznie jakaś pozycja mu nie pasuje i ryczy. Jedyny sposób to przyłożyć do cyca, aby spał smacznie dalej. Tylko takie karmienie w czasie alergii to jest wyższa szkoła jazdy. Gdy wstaję z łóżka do Młodego, do nosa napływa od razu katar. Biorę go do cyca, Kamil zasysa i czekam aż zaśnie. Za chwilę przychodzi moment, że już kichawa zapełniona na maksa, chce się kichać, a to ani się wysmarkać, ani kichnąć, bo Młody od razu 'stanie na baczność' (już ze dwa razy mi się tak zdarzyło, że nie wytrzymałam i kichłam). I szczerze Wam przyznam - męczę się w chu** za przeproszeniem... Zaczęłam płakać przy karmieniu. Nie z bólu, ale z tej bezradności, z tego wysiłku stopowania alergicznych objawów, z nerwów. Gdy mały w końcu uśnie, ja wracam do łóżka, wysmarkuje pół opakowania chusteczek, po jakimś czasie walki z katarem w końcu zasypiam, by znów za chwilę obudzić się do Młodego... i tak do samego rana...
Jeż jestem uczulona, ale na szczęście nie jest aż tak źle jak u ciebie.
OdpowiedzUsuńOjej no wszystkie plagi się Was czepiają :( Kupiłaś ten inhalator? Kup pomoże Tobie a i dla wszystkich się przyda ...sciskam mocno i ZDRÓWKA zyczę :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ;) Czytam i czytam i widzę, że mam termin porodu również na 29 listopad ale 2014 r. ;)) Zapraszam do siebie oczekiwaniee.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTez jestem alergikiem ale u mnei jest to alergia calo roczna (kurz, roztocza, pleśń, sierśc kota). Objawy od takiego kataru jak Ty masz po duszności:/ No i moja mała ma alergie na mleko więc póki karmię piersią odrzuciłam wszystkie produkty któe zawierają nawet śladowe ilości mleka. Podobno i mdłuzej bede karmic piersia tym mniejsza szansa ze alergia pokarmowa przjdzie jej w alergie wziewna :/
OdpowiedzUsuńHmmm a jakieś odczulanie, leki, nic nie pomaga na to, zupełnie nic? :(
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na rozdanie, uszyłam Wielorybensa. :-)