menu

niedziela, 31 sierpnia 2014

✎ 9 miesięcy



Po raz to enty napiszę - ALE TEN CZAS LECI! 
Sama nie wiem kiedy zleciała mi ciąża, a tu już Kamilek w piątek skończył 9 miesięcy! Piękne 9+9. Zanim się obejrzymy - będzie roczek... Ba! Zaraz pójdzie do szkoły! :-D

Co nowego u Kamyka?
-robi już papapaapa wszystkim tylko nie mamusi -.-
-samodzielnie siada
-wstaje wszędzie, gdzie się da - przy meblach, łóżkach, ścianach, drzwiach, przy oknie balkonowym... normalnie jakby miał klejące łapki i wszędzie się podciągnie. Dobrze, że nóżki nie są takie sprytne, bo byłby z niego Spiderman
-spada już na pupcie więc nie muszę za nim już tyle gonić, gdy tylko gdzieś wstanie
-potrafi utrzymać się na nóżkach bez trzymanki przez parę sekund
-nie raczkuje i już raczej nie będzie, zbyt dobrze przemieszcza mu się po mieszkaniu czołgając się niczym w wojsku
-zaczął się przytulać! Nie na długo, ale zawsze to już jakieś postępy :)
-przeszedł pierwszą chorobę - trzydniowa gorączka + jelitówka 
-wyszły dwa pierwsze ząbki - dolne jedynki
-coraz mniej chętnie jada z piersi... nie byłoby w tym dużego problemu, gdyby nie to, że nie chce też pić żadnego mleka z butelki
-pije wodę z niekapka a nawet ze zwykłego kubeczka (najchętniej od dziadka) :)

A co u mamuśki?
Jakbym miała siebie opisać w krótkim zdaniu, to ostatnio byłoby to jedynie - chu**** pani domu (przepraszam za wyrażenie, ale tylko to mi się nasuwa do głowy) Kompletny brak zorganizowania się.


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

✎ Rodzice zjedli dziecku grzechotkę / pierwsza infekcja.

Czy Wam również czasem się zdarza, że zjadacie jedną z lepszych zabawek Waszego dziecka? Aż wstyd się przyznać, ale nam się to zdarzyło...
Tak się bawił Kamyk, zanim zawartość opakowania zabawki wylądowała w żołądkach jego okropnych rodziców:


A przy okazji tej ostatniej zabawy Lentilkami udało się sfotografować pierwsze dwa ząbki:


Na nasze szczęście niedługo po podłym obżarstwie wyszła tęcza i synek szybko ukoił smutek przy tym pięknym widoku z okna :)


***

A dziś byliśmy u lekarza. Młody ma lekką gorączkę (i mam nadzieję, że większa nie będzie) oraz zapalenie gardła. :( No kiedyś musiało być to pierwsze choróbsko. W każdym razie jestem szczęśliwa, że lekarz nie kazał od razu podawać antybiotyku. A jak gorączka będzie powyżej 38 stopni - zbijać ją najpierw sokiem z malin i agrestu, żeby nie faszerować go chemią. Takie podejście lubię. 
Tak mi żal mojego małego ryjka. Taki był dziś spokojny, jak nie on. Właśnie to nas zaniepokoiło... 


czwartek, 14 sierpnia 2014

✎ Walka z samą sobą.

Od dziecka byłam osobą nieśmiałą. Wrrrrrróć. Nie, jednak nie... podobno, gdy byłam mała byłam rozgadana aż za bardzo. Ja tych czasów jednak nie pamiętam i w swojej pamięci mam jedynie obraz nieśmiałej Kasi. Każda wypowiedź publiczna np w szkole to był dla mnie stres do potęgo entej. Potrafiłam dostać z odpowiedzi jedynkę mimo, że umiałam, ale głupio mi było odpowiadać. W liceum dzięki fajnej klasie trochę stresów mi popuściło. Jednak dalej w mniejszym lub większym stopniu towarzyszył mi on niemalże codziennie. Żaby załatwić jakąś formalną sprawę np. dowód osobisty, zanim weszłam do urzędu - okrążałam go parę razy żeby tam w ogóle wejść. Wszystko prawdopodobnie przez niską samoocenę, którą tak naprawdę mam do dnia dzisiejszego. 
Jak jest teraz? Załatwianie różnych spraw stresuje mnie dalej. Poznawanie nowych ludzi również. Jednak staram się walczyć sama z sobą. No do choler*! Przecież mam zajebistego męża, dziecko jeszcze lepsze, super przyjaciół! No przecież nie mogę być taka zła! W związku z tym podjęłam się sprawy, która ewidentnie wymaga ode mnie walki z samą sobą. Spotkanie blogujących mam. No niby co to za problem - mogą sobie niektórzy pomyśleć. Nieee... to wymaga telefonów, spotkań osobistych, czyli tego co jest moją największą zmorą. Jednak chce. I chyba nie tylko dla samej siebie. Chce włączyć w to spotkanie cel charytatywny, bo jestem na tym punkcie bardzo wyczulona. Chce pomóc. Sobie i komuś potrzebującemu. Dlatego to spotkanie. Dlatego katuję się stresem przy każdym kolejnym telefonie, czy spotkaniu. Jednak dzieje się we mnie coś, czego bardzo chciałam. Czuję się coraz silniejsza i pewniejsza siebie. Po każdej kolejnej załatwionej sprawie jestem z siebie dumna, bo wiem, ile to mnie kosztowało. A przed każdą kolejną sprawą jestem coraz to mniej zestresowana. Szczególnie, że dzięki temu napotykam cudownych ludzi i mam nadzieję, że będzie tak już do końca.

***
Jeśli chcesz wziąć udział w spotkaniu zapraszam na bloga OŚWIĘCIM dla blogujących mam - KLIK


środa, 6 sierpnia 2014

✎ Ulubione zabawki Kamyka.

W domu roi się od zabawek. Są one wszędzie - na meblach, w łóżeczku i na naszym łóżku, na dywanie. Są te droższe i tańsze. Edukacyjne i przytulanki. Lecz tak na prawdę mogłoby ich nie być wcale. Jak już Kamyk się nimi zainteresuje, to weźmie w rączki, pomacha nimi dwa razy i rzuci w kąt. 
Ma jednak swoje ulubione, które nie koniecznie pełnią funkcję zabawek dla dzieci, a jednak sprawdzają się w tej kwestii świetnie. Bynajmniej przyciągają uwagę Kamilka na dłuższą chwilę. 
Numer jeden to zdecydowanie myszka do komputera. Należała ona do męża, lecz długo się nią nie nacieszył. Kamil jak ją wypatrzył to chciał tylko do myszki. Tak więc myszka stała się pierwszym 'zwierzątkiem' Młodego i często gęsto spaceruje (czołgając się) po mieszkaniu trzymając końcówkę kabelka i wygląda jakby myszka była na smyczy. 
Numer dwa to kąpielowa kaczuszka - z nią również uwielbia spacerować po mieszkaniu.
Miejsce trzecie to metalowa miska. Mały perkusista z niego i uderza w nią czym popadnie np. plastikową butelką, która jest na kolejnym miejscu.
Do tego dochodzi uchwyt do łóżeczka, którym również fajnie się hałasuje stukając w miskę oraz paczka chusteczek, która szeleści w rączce
Oczywiście bawiąc się takimi zabawkami jesteśmy zawsze przy nim. ;)


A jakie są ulubione zabawki Waszych pociech? :)
:-*

sobota, 2 sierpnia 2014

✎ Nie takie słodkie sny.

6/7 miesięcy temu...
"Kamilek budzi się tylko dwa razy w nocy. Ok 1 i ok 5. Czasem się nawet zdarzy, że pierwszą pobudkę ma o 5 nad ranem! Myślałam, że będzie o wiele gorzej z tak malutkim Szkrabem. A tu proszę, wstajemy o 8/9 i jestem nawet wyspana. Ha! Wspaniałego mam syna! Widać, bardzo mnie kocha skoro taki dla mnie łaskawy. Poszczęściło mi się niezmiernie. Wszyscy mówią, że będzie teraz coraz to lepiej. Będzie dłużej spał i mniej w nocy będę do niego wstawać. No, no... to będzie prawdziwy rarytas. Już się nie mogę doczekać tych czasów. Jeszcze tylko parę miesięcy... :)"

Dziś...
Kto mi wmawiał takie brednie, że będzie coraz to lepiej?! Że za niedługo prześpię całą noc? Hę? Ja chcę wrócić do tamtych czasów, gdzie Kamyk budził się dwa razy w nocy! 
Jak jest teraz? Od tamtych czasów sporo się zmieniło. Najpierw zaczął się budzić średnio co 3 godziny, później co 2 / 2,5 godziny. Teraz jesteśmy na etapie pobudek co 1,5 / 2 godziny. I żeby tego było mało - jak pośpimy do godziny 7 to jest max. Ah, chyba przed urodzeniem synka nie na darmo spałam do  godz 11.
Szczerze nie wiem co się dzieje. Karmię go ok 20 i w 50% wtedy zasypia przy cycku. Później budzi się za pół godziny i znowu do cycka. Później to już pobudki co 1,5/2 godziny. Ale strasznie dziwnie się budzi. Nie koniecznie z głodu, aczkolwiek tylko cyc pomaga. Mianowicie strasznie wierci się najpierw przez sen. Może rzec, że chodzi po całym łóżku. Układa się na lewym boku, poleży 3 sek., zmienia na prawy bok, znowu 3 sek. poleży, obróci się o 180stopni, na brzuch, aż w końcu po jakimś czasie wiercenia się pcha się głową do boku łóżka aż w końcu się budzi. Strasznie się się kręci! Czasem jak go biorę nad ranem do naszego łóżka to, gdy zacznie się kręcić, to potrafi nawet 5 / 10 minut kręcić się aż w końcu się ułoży bądź też całkiem obudzi. I tak jak mówiłam, w nocy pomaga tylko cyc. Wody nie chce pić. Bujanie nie pomaga (choć może za krótko próbowałam - wiadomo, niedobudzona jestem i łatwiej mi wyciągnąć pierś niż bujać nie wiadomo ile, by w końcu zasną)
Macie pomysły od czego to może być? Wychodzące ząbki? Czy co? I jak sobie z tym radzić.
Będę wdzięczna za wszelkie odpowiedzi!
 
Pozdrawiam gorąco!
Chodzące Mamo-Zombie